czwartek, 22 sierpnia 2013

Na pohybel dietom


Myślę sobie, że nie ma kobiety która choć raz w życiu nie była na diecie. Osobiście uważam, że diety są kompletnie bezużyteczne. W założeniu mają doprowadzić do szybkiej redukcji wagi poprzez dostarczenie organizmowi odpowiednio dobranych i skomponowanych składników pokarmowych.
Istnieją dziesiątki diet. Nie będę się rozpisywać na ich temat bo jest mnóstwo stron opisujących założenia poszczególnych diet i zainteresowani mogą bez trudu się z nimi zapoznać. Sama przetestowałam ich wiele i po każdej z nich wracałam do dawnej wagi. Słaba silna wola - rzec można cecha osobnicza. Z jednej strony racja, jednak z drugiej strony…

Moim zdaniem diety nie mają prawa być skuteczne tak długo jak długo będą nazywane dietą. W słowo to bowiem wpisane są reżim i wyrzeczenia. Dieta to dramatyczna zmiana sposobu odżywiania, na który zupełnie nie jesteśmy przygotowani.
 
Nie znam człowieka, który długo wytrzyma taki stan rzeczy. Po tygodniach czy miesiącach wyrzeczeń z radości, iż udało się nam wytrzymać i zrzucić parę kilo nagradzamy się skromnym ciasteczkiem lub innym smakołykiem. I tak niepostrzeżenie wracamy do starych przyzwyczajeń i utraconych kilogramów. Lata zmagań wypełniły moją szafę ubraniami w kilku rozmiarach.

Trwała utrata wagi wymaga nie 3 tygodniowej diety, która zadziała jak pigułka lecz racjonalnego odżywiania, do którego dochodzimy własnym tempem. Wiemy co lubimy czego nie. Ja nie mogłam obejść się bez pieczywa i makaronu.

Pierwszy krok jaki wykonałam to zrezygnowałam ze słodzonych napojów. Bez żalu. Są drogie i dramatycznie niezdrowe przez zbyt dużą zawartość cukru i innych szkodliwych substancji np. fosforanów. Wybrałam wodę i herbaty, zieloną, czerwoną oraz owocowe. Piję ciepłe lub schłodzone, nie słodzę.
Drugi krok to zamieniłam białą mąkę na pełnoziarnistą i biały ryż na brązowy. Zmiana niewielka, a robi ogromną różnicę. Mąka pełnoziarnista, brązowy ryż i kasza gryczana zawierają więcej błonnika, który bardzo sprzyja odchudzaniu. Pisałam o błonniku w jednym z poprzednich postów.
Krok trzeci to opanowanie głodu słodyczy. Nie każdy pewnie ma z tym problem ja jednak lubię słodycze tak więc opracowałam sobie własną recepturę na słodkie muffiny, które zawierają mało cukru, a dużo błonnika i są doskonałe na węglowodanowe śniadanie z dodatkiem sera i owoców.
Krok czwarty to dobranie odpowiednich produktów i technik przygotowania potraw. Uważam, że sens mają tylko te produkty, które nie posiadają zbyt dużo tłuszczu - białe chude sery, ewentualnie jogurty naturalne bez cukru, mięso z kurczaka lub indyka, ryby. Właściwa obróbka termiczną potraw i oszczędne używanie dressingów pozwala ograniczyć kaloryczność dań. Nie znoszę potraw parowanych więc wybrałam smażenie w papilotach i pieczenie bez tłuszczu. Nigdy nie przepadałam za warzywami. Wybrałam więc kilka, które mi smakują i stosuję w różnych kombinacjach.
Krok piąty to właściwe porcje. Wszystkie porcje pakuję w małe pojemniczki i jem na raty. Na początku miałam wrażenie, że jem bez przerwy i za dużo, ale kiedy podsumowałam co zjadłam w ciągu całego dnia okazało się, że nie było tego wiele, jeśli chodzi o kalorie było to ok. 1000 kcal, a czasem mniej, a mimo to nie byłam głodna. Byłam tym zaskoczona, bo pamiętam gdy zamówiłam kiedyś dietę 1000 kcal to wiecznie chodziłam głodna. Po tygodniu nie dałam rady…

Wprowadzenie tych zmian nie wymagało wysiłku tylko czasu. W ciągu kilku miesięcy nieoczekiwanie straciłam 10 kilogramów i nie odnotowałam efektu jojo.
Z każdym kolejnym dniem i kolejnym krokiem odkrywałam, że mija mi ochota na produkty bez których wcześniej, jak mi się wydawało, nie mogłabym się obejść. Powoli i konsekwentnie zmieniłam zawartość mojej lodówki i zwyczaje żywieniowe. Jednego tylko się nie nauczyłam. Gotować. Przygotowuję tylko potrawy proste i „bezobsługowe” z warzywami, których wcześniej praktycznie nie jadałam, i z owocami. Kiedy zastanawiam się co było impulsem do zmiany nawyków żywieniowych przychodzi mi na myśl jedna rzecz. Ograniczony budżet. Kupowanie żywności przetworzonej jest nieekonomiczne.
Dzięki tym zmianom czuję się świetnie i lekko, a gdy najdzie mnie ochota kuszę się na coś niezdrowego i to mi uświadamia, że zmiana wyszła mi na dobre.. bez reżimu, wyrzeczeń i wyrzutów sumienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz