poniedziałek, 22 czerwca 2015

Ile mamy powodów aby jeść więcej niż potrzebujemy?

Całe mnóstwo... Po pierwsze jemy więcej niż potrzebujemy z przyzwyczajenia. Wielu z nas od dzieciństwa przyzwyczajano do kanapeczek na śniadanie, obfitych obiadów i kolacji oraz słodkich przekąsek pomiędzy posiłkami. I mimo, że z wiekiem nie potrzebujemy jeść aż tyle to przyzwyczajenia pozostały.

Jemy więcej z radości. Jemy smakołyki celebrując szczególne wydarzenia - spotkanie z przyjaciółkami, sukces w pracy, niedzielny obiad z rodzicami lub dziećmi, imieniny, urodziny, awans.

Zajadamy smutki powodowane niezadowoleniem z życia, związku, partnera, pracy, zarobków, braku osiągnięć.

Każdy powód jest dobry aby zjeść więcej niż potrzebujemy. Jedzenie jak widać nie tylko dostarcza naszemu organizmowi kalorii i składników odżywczych niezbędnych do życia, ale spełnia też inne funkcje.

Okazji do świętowania nie ma aż tak wiele, aby spożywany z ich okazji nadmiar kalorycznych potraw był zgubny dla naszej sylwetki. Za to przyzwyczajenie i smutki mają już bardzo istotny wpływ na to jak często, co i ile jemy. W chwilach przygnębienia sięgamy po produkty, które mają nam poprawić samopoczucie takie jak lody, ciasteczka, cukierki, chińskie zupki czy alkohol. Wszystkie te produkty są bardzo, bardzo kaloryczne bowiem zawierają głównie węglowodany i tłuszcz, więc ich spożywanie w częstych chwilach smutku sprzyja nadwadze. I może nie byłoby to tak zgubne gdyby towarzyszył temu regularny wysiłek. Niestety tak się jednak nie dzieje bo spada też motywacja do ćwiczeń.

Niezauważalnie popadamy w spiralę niemocy, zaklęty krąg, z którego nie sposób się wydostać dopóki nie zdarzy się coś co przerwie ten ciąg.

Ciekawa jestem czy macie podobne spostrzeżenia i pomysły jak wydostać się ze spirali niemocy...